From Ganbare! Warsztaty umierania

Written in Polish by Katarzyna Boni

Add

Ganbare! to od 11 marca 2011 roku najczęściej powtarzane słowo w Tōhoku – zniszczonym przez tsunami północno-wschodnim regionie Japonii.

Zapisywane na tablicach ustawionych wzdłuż dróg, drukowane w lokalnych gazetach, wypowiadane przez przedstawicieli rządu, artystów, dziennikarzy, wolontariuszy.

Cała Japonia woła: Ganbare!

Dajcie z siebie wszystko! Trzymajcie się! Walczcie! Dacie radę!

Ganbare Tōhoku!

Granica pomiędzy tym, kiedy potrzebujesz zachęty, a tym, kiedy potrzebujesz pomocy, jest bardzo cienka. Japończyk powiedziałby: Giri giri.

Czasem ganbare! zmotywuje cię do działania. Czasem, gdy słyszysz ganbare!, czujesz się bardzo samotnie.

Daj z siebie wszystko! Trzymaj się! Walcz!

 

ŚMIECI

W 2012 roku u brzegów Alaski zaczęły wypływać śmieci. W splątanej masie styropianu, kanistrów, sieci rybackich i połamanych belek plażowicze znajdowali przedmioty pochodzące z innej rzeczywistości.

Plastikowy sandałek. Porcelanową miskę. Kask ochronny.

Zapalniczkę.

Drewnianą figurkę wojownika. Butelkę z szamponem.

Piłkę do siatkówki podpisaną niebieskim flamastrem. Dziecięcy bucik z zawiązanymi sznurowadłami.

Zatemperowane ołówki.

W mroźny lutowy dzień David Baxter podniósł z piasku żółtą boję z czarnym chińskim znakiem .

Postanowił odnaleźć jej właściciela.

Gazety opisywały, jak piętnaście miesięcy później w mieście Minamisanriku, 430 kilometrów na północ od Tokio, pani Sakiko Miura za pożyczone z banku pieniądze otworzyła nową restaurację. Pierwszą zabrało tsunami. Tak samo jak dom pani Miury i nadmorskie dzielnice miasta. O tym, że bojkę z nazwą jej restauracji znaleziono na Alasce, pani Miura dowiedziała się z programu telewizyjnego, w którym wystąpił David Baxter.

Znak , „Kei”, namalowany na bojce to pierwsze z dwóch kanji imienia jej męża – Keigo. Zmarł ponad 30 lat temu. Kobieta została sama z czwórką dzieci. Dorabiała w miejscowych knajpkach. Po czterdziestce zrobiła korespondencyjnie maturę. W wieku 50 lat otworzyła własną restaurację, Keimeimaru, w której podawała tylko specjały z lokalnego targu: owoce morza, ikrę łososia i ryby.

Odbudowana restauracja pani Miury to jedyny budynek, który stoi w dawnej mieszkalnej dzielnicy Minamisanriku. Spotykają się tu dawni sąsiedzi, rozproszeni po osiedlach tymczasowych. Pod ścianą, na stole ozdobionym kwiatami, leży żółta bojka. Obok niej zdjęcie Davida Baxtera.

David Baxter odnalazł jeszcze siedem innych osób, których rzeczy podniósł z plaży. Kolejne czekają na właścicieli. Ich zdjęcia można oglądać na stronie Tsunami Return.

Ostatnio jednymi z gości restauracji pani Miury byli David i jego rodzina.

 

SŁOWNIK SŁÓW ZAKAZANYCH

Corpse (trup). Piętnaście tysięcy osiemset dziewięćdziesiąt cztery corpses w całym Tōhoku. Do tego dwa tysiące pięćset sześćdziesiąt dwie zaginione osoby. Tysiąc sześćset pięćdziesiąt sześć corpses w Rikuzentakacie.

Coffin (trumna). W najlepszym razie sklejona z dykty. A kiedy dykty brakowało, corpse kładło się na kawałku tek- tury i przykrywało drugim kawałkiem. Home-made coffin.

Crows (kruki). Pojawiły się w kwietniu. Dużo. Bardzo dużo. Podobno niektórym corpses brakowało fragmentów twarzy.

Flies (muchy). Pojawiały się w lecie. Tłuste i ospałe.

Stench (smród). Stench rozkładających się ciał, stench wilgoci i stench gnijącej soli morskiej. Zapach lata w Rikuzentakacie.

Pan Teiichi siedzi za biurkiem w swoim sklepie. Kiedyś to było centrum Rikuzentakaty. Dziś wokół plac budowy: dźwigi, koparki, ciężarówki. Nasiona Pana Teiichi, buda z dobudówką z niepasujących do siebie kawałków drewna, to jedyny sklep w okolicy. Trzeba naprawdę mieć powód, żeby tu przyjechać. Poza dziennikarzami prawie nikt się nie pojawia. Okulary w kwadratowych oprawkach zsuwają się panu Teiichiemu na nos. Skoro klienci i tak nie przyjeżdżają, równie dobrze może pisać. Wolno mu idzie. Uważnie dobiera słowa. Każde sprawdza w słowniku. Potwierdza jeszcze w internecie i dopiero wtedy gotowe zdania przepisuje z zeszytu do komputera.

Pisze po angielsku. W japońskim są takie słowa, o których pan Teiichi nie chce nawet myśleć, a co dopiero je zapisywać.

Angielski jest bezpieczny. Angielskiego pan Teiichi nie rozumie.

Monster (potwór). Wysoka na piętnaście metrów fala mor- ska wzbijająca w powietrze szarą chmurę. Szalejąc, monster zniszczył cztery tysiące czterdzieści pięć budynków. Całe centrum Rikuzentakaty.

Snakes (węże). Wygląd fal wybijających okna w budynkach i pełznących w głąb lądu.

Killer (zabójca). Zabitych przez niego ludzi znajdowano dziesięć kilometrów od brzegu.

Thief (złodziej). Zabrał dom, sklep i szklarnię pana Teiichiego. Tylko dług zostawił.

W pisaniu pomagają mu wolontariusze z Let’s Talk Foundation z Tokio. Pojawili się w Rikuzentakacie w listopadzie 2011 roku, by uczyć miejscowych angielskiego. Przyjeżdżają raz w miesiącu, sprawdzają postępy, zostawiają materiały do dalszej nauki. Pan Teiichi poszedł na jedne zajęcia. Angielskiego uczył się kiedyś w szkole, jak każdy w Japonii. Ale nie był dobrym uczniem. Wolontariusze zachęcili go do spisania przeżyć. Chciał zapisać jedną stronę. Krótkie świadectwo tego, co się stało. Składał słowa w zdania, zdania w akapity. Zamiast jednej strony napisał pięćdziesiąt.

Nie może przestać pisać o tsunami. Choć tsunami nie widział.

Providence (opatrzność). Dom matki pana Teiichiego stojący trzynaście kilometrów od morza. Pojechał tam od razu po trzęsieniu ziemi sprawdzić, czy matce nic się nie stało. Nie wiedział, że pół kilometra za nim idzie monster, killer i thief.

Seedlings (sadzonki). Rośliny, które hodował pan Teiichi i do których chciał zawrócić z drogi do domu matki (patrz: providence), żeby okryć je przed śniegiem. Żona zrobiła mu awanturę. Na co dzień cicha myszka, a tego dnia nie pozwoliła mu wrócić się do domu.

Blackout (brak prądu). Uniemożliwił skorzystanie ze stacji benzynowej w drodze do domu matki. Trzy minuty później stację zalało tsunami.

To mope (pogrążać się w czarnych myślach). Czynność wykonywana w nocy, kiedy nie działał prąd, a pan Teiichi nie miał żadnych wiadomości o tym, co stało się w centrum. Pan Teiichi moped o sąsiadach, domu, sklepie i seedlings.

Pan Teiichi nie chce wymawiać po japońsku słów takich jak: trup, szczątki, pobojowisko, trumna. Ale przed słowami nie da się uciec, powtarza je bezwiednie, jak mantrę. Jeśli nie na głos, to po cichu w głowie. Trzeba je zapisać, bo inaczej się zwariuje. A w obcym języku słowa też są obce. Ciąg nic nie- znaczących liter. Można udawać, że mniej bolą.

To prostrate with shock (być zdruzgotanym). Uczucie, które wypełniło pan Teiichiego, kiedy ze wzgórza zobaczył zniszczoną Rikuzentakatę.

Habit (nawyk). Coś, co każe panu Teiichiemu nasłuchiwać gwizdania pociągu, choć wie, że tsunami wygięło tory, i martwić się o komputer, choć wie, że zabrała go fala. Tak jakby mózg pana Teiichiego nie rozumiał, co się stało.

Identity (tożsamość). Coś, co pan Teiichi stracił razem z domem, sklepem, certyfikatami, szklarnią i ze swoimi seedlings, które sam hodował tak, żeby z jednego korzenia wyra- stały dwie różne odmiany pomidorów i bakłażana.

Pan Teiichi nie przestaje się zastanawiać, czy katastrofy można było uniknąć. Bada historię miasta, w archiwach szuka opisów tsunami z przeszłości. Mierzy też pnie drzew i oblicza ich wiek. Słona woda uśmierca korzenie. Jeśli drzewo jest starsze niż historie o tsunami, to według pana Teiichiego znak, że to miejsce jest bezpieczne.

Harbinger (zwiastun). Na pewno był. Tylko ludzie nie potrafili go dostrzec. Choć na początku marca rybacy mówili, że dzieją się dziwne rzeczy. Ryby zniknęły z rzeki. A nad domami przelatywały stada crows, kracząc złowrogo. Warning (ostrzeżenie). Trzęsienie ziemi z 9 marca, po którym zabrzmiał alarm przed tsunami. Woda na oce- anie podniosła się o pięćdziesiąt centymetrów, fala była zbyt słaba, żeby zalać las siedemdziesięciu tysięcy sosen na wybrzeżu.

Pipes (rury). Tuż po trzęsieniu 11 marca z pipes tryskały fontanny wody. Wszyscy myśleli, że uszkodziły je wstrząsy. Ale to był harbinger nadchodzącej katastrofy.

W 2012 roku, w marcu, pan Teiichi wydał na własny koszt pierwszą wersję napisanej po angielsku książki The Seed of Hope in the Heart. Sklejone strony A4, w cienkiej okładce ze zdjęciem cudownej sosny – jedynej ocalałej z nadmorskiego lasu, w którym rosło siedemdziesiąt tysięcy drzew.

Książkę można kupić w sklepie Nasiona Pana Teiichiego. Sklep stoi w tym samym miejscu co przed tsunami. Pan Teiichi odbudował go własnymi rękami. Zawsze jest w środku. Dogląda sadzonek w szklarniach, sprawdza znaczenie słów w słowniku albo gapi się przez okno na ogromny plac budowy: dźwigi, koparki, ciężarówki.

Planks (deski). Fragmenty czyjegoś domu, z których można sklecić tablicę i wbić ją w miejscu, w którym kiedyś miało się sklep, z wypisaną wiadomością: „To ja, sprzedawca nasion. Żyję”.

Rubble (gruzowisko). Miejsce, z którego wyciąga się połamane planks i gwoździe, które posłużą do odbudowania sklepu. Przed wykorzystaniem fragmentów cudzych domów należy się pomodlić, prosząc zmarłych właścicieli o zgodę.

Wig (peruka). Czarne włosy znalezione podczas przeszukiwania rubble. A obok kawałek mięsa. Kiedy znajdzie się wig, lepiej zasłonić oczy, wrócić do centrum ewakuacji i zadzwonić na policję. Policja kazała panu Teiichiemu wskazać miejsce. Zapytał, czy to wig. Odpowiedzieli, że nie.

Ladle (chochla). Narzędzie kuchenne, które po połączeniu z bambusem służy jako łopata do wykopania studni głębokiej na pięć metrów. Słodka woda potrzebna jest do nowych seedlings. Pan Teiichi chciał, żeby do jałowej pustki wróciła zieleń.

Pan Teiichi co roku wydaje nową wersję książki. Czwarta, wzbogacona o historię miasta, ma 137 stron. Właśnie powstaje piąta.

Czekając na klientów, pan Teiichi zaczął łączyć w zdania chińskie znaki. Wersję książki po mandaryńsku wydał w 2014 roku. Niedawno odwiedził swoich czytelników na Tajwanie. Kiedy się spotkaliśmy, obiecał, że spróbuje też pisać po polsku. Przetłumaczył wstęp do książki i uznał, że to jednak zbyt trudny język.

Teraz sprawdza, czy słowa zapisywane po hiszpańsku bolą mniej.

Cadáver (trup). Piętnaście tysięcy osiemset dziewięćdziesiąt cztery cadáveres w całym Tōhoku. Do tego dwa tysiące pięćset sześćdziesiąt dwie zaginione osoby. Tysiąc sześćset pięćdziesiąt sześć cadáveres w Rikuzentakacie.

Ataúd (trumna). W najlepszym razie sklejona z dykty. A kiedy dykty brakowało, cadáver kładło się na kawałku tektury i przykrywało drugim kawałkiem. Home-made ataúd. Cuervos (kruki). Pojawiły się w kwietniu. Dużo. Bardzo dużo. Podobno niektórym cadáveres brakowało fragmentów twarzy.

Moscas (muchy). Pojawiały się w lecie. Tłuste i ospałe.

Hedor (smród). Hedor rozkładających się ciał, hedor wilgoci i hedor gnijącej soli morskiej. Zapach lata w Rikuzentakacie.

 

ZADZWOŃ DO MNIE

W internecie można zobaczyć jej zdjęcia. Na wzgórzu, w ogrodzie różanym, stoi biała budka telefoniczna. Z przeszklonych ścian roztacza się widok na morze. W środku klasyczny czarny telefon z tarczą numerową. Jego przewód kołysze się na wietrze. Kaze no denwa – wietrzny telefon. Itaru Sasaki otworzył budkę w swoim ogrodzie, w mieście Ōtsuchi, miesiąc po tsunami. Każdy może przyjść porozmawiać z tymi, których mu brakuje.

Goście wchodzą do środka pojedynczo. Podnoszą do ucha słuchawkę. Opierają się o ścianę. Pochylają głowy. Może opowiadają o sobie. A może tylko zadają pytania. Na rozmowie niesionej wiatrem spędzają długie minuty.

Kto wierzy w to, że w niepodłączonym telefonie nic nie słychać, ten nic nie usłyszy.

A kto posłucha bardzo uważnie, może usłyszy odpowiedź. Pisały o nim większe i mniejsze gazety, nie tylko w Japonii. Przez trzy lata budkę wiatrów odwiedziło ponad dziesięć tysięcy osób. W książce rozłożonej obok telefonu zostawiali notatki.

Ktoś napisał: „Wreszcie powiedziałem »do widzenia«”.

 

WYSPA SZCZĘŚCIA

Żeby zapisać obce wyrazy albo coś, co w zdaniu chce się pod- kreślić, Japończycy używają specjalnego alfabetu. Katakany. Jej sylaby są kanciaste, jakby wycięte mieczem.

Kiedy na Hiroszimę spadła bomba, w gazetach zapisywano nazwę miasta katakaną. W słowie ヒロシマ mieścił się cały horror chmury w kształcie grzyba, spopielonych zwłok, skóry oddzielającej się od mięśni, dymiących zgliszczy, wypadających włosów i niepokoju o to, kiedy i mnie dopadnie rak. Po marcu 2011 roku katakaną zaczęto zapisywać nazwę „Fukushima”. フクシマ.

Mieszkańcy prefektury zaprotestowali. Nie chcieli, żeby ich łączono ze skażoną strefą wokół elektrowni Fukushima Daiichi. Wolą używać drugiego alfabetu, hiragany, którego sylaby mają miękkie kobiece kształty. ふくしま.

Hiragana jest neutralna. Katakana sugeruje wyjątkowość.

Coś obcego, nieznanego.

Unika się również chińskich znaków „Fukushima” (福島). Kanji zostały skażone tak samo jak ziemia w prefekturze. W 2011 roku nawet obcokrajowcy uczyli się ich na pamięć – żeby sprawdzać etykietki na produktach. Nikt nie chciał kupować warzyw, owoców ani ryżu z Fukushimy.

Fuku to szczęście. Shima to wyspa. Wyspa Szczęścia.

Published April 19, 2023
© Agora 2016

From Ganbare! Workshopy smrti

Written in Polish by Katarzyna Boni


Translated into Czech by Michael Alexa

Ganbare! je od 11. března 2011 slovo, které se v Tóhoku, severovýchodním regionu Japonska zničeném cunami, opakuje nejčastěji.

Píše se na cedule podél cest, tisknou je místní noviny, vyslovují představitelé vlády, ale i umělci, novináři, dobrovolníci.

Celé Japonsko volá: Ganbare!

Dejte do toho všechno! Držte se! Bojujte! Je to na vás!

Ganbare, Tóhoku!

Hranice mezi tím, kdy potřebuješ povzbudit, a tím, kdy potřebuješ pomoct, je velmi tenká. Japonec by řekl: Giri giri.

Někdy tě ganbare! přiměje k práci. Jindy si zase, když uslyšíš ganbare!, připadáš osamělý.

Dej do toho všechno! Drž se! Bojuj!

 

Odpadky

V roce 2012 začaly na pobřeží Aljašky vyplouvat odpadky. Ve změti polystyrenu, kanystrů, rybářských sítí a zlámaných trámů nacházeli návštěvníci pláže také předměty, které pocházely z jiné reality.

Plastový sandálek.

Porcelánovou misku.

Ochrannou přilbu.

Zapalovač.

Dřevěnou figurku válečníka.

Láhev šampónu.

Volejbalový míč podepsaný modrým fixem.

Dětskou botu zavázanou na kličku.

Ořezané pastelky.

Jednoho mrazivého únorového dne David Baxter zdvihl z písku žlutou bójku s černým znakem . Rozhodl se, že jejího majitele najde.

O patnáct měsíců později ve městě Minamisanriku, 430 kilometrů na sever od Tokia, otevřela paní Sakiko Miura novou restauraci za peníze, které jí půjčila banka. Pak restauraci spláchlo cunami. Stejně jako dům paní Miury a pobřežní čtvrti města. O tom, že se bójka s názvem její restaurace našla na Aljašce, se paní Miura dozvěděla až z televizního pořadu, ve kterém vystoupil David Baxter. Znak , „Kei“, namalovaný na bójce, je první ze dvou znaků kandži jména jejího muže, který se jmenoval Keigo. Zemřel před 30 lety. Žena zůstala sama se čtyřmi dětmi. Rodinu se snažila uživit přivýdělkem v místních hospůdkách. Po čtyřicítce si dálkově udělala maturitu. V 50 otevřela vlastní restauraci Keimeimaru, ve které prodávala pouze speciality z lokálních surovin: mořské plody, kaviár z lososích jiker a ryby.

Rekonstruovaná restaurace paní Miury je jediná budova, která stojí na místě někdejší obytné čtvrti Minamisanriku. Scházejí se zde někdejší sousedé, kteří se rozprchli po dosavadních úkrytech. U zdi, na stole ozdobeném květinami, leží žlutá bójka. Vedle ní fotografie Davida Baxtera. David Baxter se spojil ještě s dalšími sedmi lidmi, jejichž věci sebral v písku na pláži. Ostatní na své majitele stále čekají. Jejich fotografie si lze prohlédnout na stránce Tsunami Return. Jedním z hostů restaurace paní Miury byl rovněž David se svou rodinou.

 

Slovník zakázaných slov

Corpse (mrtvola). Patnáct tisíc osm set devadesát čtyři corpses v celém Tóhoku. K tomu dva tisíce pět set šedesát dva pohřešovaných. Tisíc šest set padesát šest corpses v Rikuzentakatě.

Coffin (rakev). V nejlepším případě slepená z překližky. A když překližka došla, corpse se kladla na kousek celtoviny a přikryla zbytkem. Home-made coffin.

Crows (vrány). Přiletěly v dubnu. Spousta. Obrovská spousta. Některým corpses prý chyběly kusy tváří.

Flies (mouchy). Přiletěly v létě. Masité a líné.

Stench (smrad). Stench rozkládajících se těl, stench vlhka a stench hnijící mořské soli. Pach léta v Rikuzentakatě.

Pan Teiiči sedí za pultem ve svém obchodě. Kdysi to bylo centrum Rikuzentakaty. Dnes se kolem rozkládá staveniště: jeřáby, bagry, náklaďáky. Semena Pana Teiičiho, budka s přístavkem z kusů dřeva, které k sobě nepasují, je jediný obchod v okolí. Člověk musí mít opravdu důvod, aby sem přijel. Kromě novinářů sem nechodí skoro nikdo. Brýle v čtvercových obroučkách panu Teiičimu sklouzávají na špičku nosu. Když zákazníci nepřicházejí, může alespoň psát. Jde mu to ale ztěžka. Pečlivě vybírá slova. Každé ověřuje ve slovníku a pro jistotu ještě na internetu, pak teprve přepisuje hotové věty ze sešitu do počítače.

Píše anglicky. V japonštině jsou slova, na která pan Teiiči nechce ani pomyslet. Tím méně je zapisovat. Angličtina je bezpečná. Pan Teiiči anglicky neumí.

Monster (nestvůra). Patnáct metrů vysoká mořská vlna, která ve vzduchu vytváří šedý oblak. Zuřící monster zničila čtyři tisíce čtyřicet pět budov. Celé centrum Rikuzentakaty.

Snakes (hadi). Takto vypadaly vlny, které rozbily okna v budovách a plazily se hlouběji do vnitrozemí.

Killer (zabiják). Zabité lidi našli dokonce deset kilometrů od břehu.

Thief (zloděj). Sebral dům, obchod i skleník pana Teiičiho. Nechal po sobě pouze dluhy.

S psaním mu pomáhají dobrovolníci z Let’s Talk Foundation z Tokia. Přišli do Rikuzentakaty v listopadu 2011, aby místní učili anglicky. Jezdí jednou za měsíc, kontrolují, jestli studenti pokročili, a nechávají jim podklady pro další výuku. Pan Teiiči byl jenom na jedné hodině. Anglicky se jako každý Japonec učil ve škole. Ale nebyl dobrý žák. Dobrovolníci mu poradili, ať zapisuje svoje prožitky. Chtěl napsat jednu stránku. Krátké svědectví o tom, co se stalo. Skládal slova do vět, z vět vytvářel odstavce. 

Místo jedné stránky jich napsal padesát.

O cunami nemůže přestat psát. Přestože cunami neviděl.

Providence (prozřetelnost). Dům matky pana Teiičiho stojí třináct kilometrů od moře. Po zemětřesení tam zajel, aby zjistil, jestli je matka v pořádku. Nevěděl, že půl kilometru za ním se plíží monster, killer a thief.

Seedlings (sazenice). Rostliny, které pan Teiiči choval a ke kterým chtěl po návštěvě matky zajet (viz providence), aby je ochránil před sněhem. Žena mu udělala scénu, obvykle byla jako myška, tentokrát mu nedovolila vrátit se domů.

Blackout (výpadek proudu). Díky němu nebylo možné čerpat benzin na pumpě po cestě do matčina domu. O tři minuty později benzinku zalilo cunami.

To mope (být jako tělo bez duše). Činnost, které se oddával v noci, když nešel proud a pan Teiiči neměl žádné zprávy o tom, co se stalo v centru. Pan Teiiči moped o sousedech, domu, obchodu a svých seedlings.

Slova jako mrtvola, ostatky, bojiště či rakev nechce pan Teiiči vyslovovat v japonštině. Před slovy ale utéct nemůže, protože si je bezděčně opakuje jako mantru. Pokud ne nahlas, pak v duchu. Musí je zapsat, jinak by zešílel, a v cizím jazyce jsou cizí i slova. Řetězec písmen, která nic neznamenají. Dá se předstírat, že jsou méně bolestná.

To prostrate with shock (utrpět zničující šok). Pocit, který naplnil pana Teiičiho, když z kopce shlédl na zničenou Rikuzentakatu.

Habit (zvyk). Něco, co panu Teiičimu velí poslouchat hvízdání vlaku, přestože ví, že cunami poničilo koleje, a myslet na svůj počítač, přestože ví, že ho spláchla vlna. Jako by mozek pana Teiičiho nechápal, co se stalo.

Identity (totožnost). To, co pan Teiiči ztratil spolu s domem, obchodem, dokumenty, skleníkem a se svými seedlings, které dokázal vyšlechtit tak, že z jednoho kořene vyrostly dvě různé odrůdy rajčat či lilku.

Pan Teiiči nepřestává myslet na to, zda se dalo katastrofě vyhnout. Zkoumá historii města, v archivech hledá dávné popisy cunami. Měří kmeny stromů a vypočítává jejich stáří. Slaná voda je pro kořeny zkáza. Pokud je tedy strom starší než zmínky o cunami, je to podle pana Teiičiho znamení bezpečného místa.

Harbinger (předzvěst). Určitě nějaká byla a lidé jí jenom nevěnovali pozornost. Přestože na počátku března říkali, že se dějí zvláštní věci. Ryby zmizely z řek. A nad domy létala hejna zlověstně krákajících crows.

Warning (varování). Zemětřesení z 9. března, po kterém zaznělo varování před cunami. Voda v oceánu se zvedla o padesát centimetrů. Vlna byla ale příliš slabá, aby zalila les sedmdesáti tisíc borovic na pobřeží.

Pipes (trubky). Hned po zemětřesení z 11. března prýštily z pipes hotové gejzíry vody. Všichni si mysleli, že je poškodily otřesy, byl to ale harbinger blížící se katastrofy.

V březnu roku 2012 vydal pan Teiiči vlastním nákladem první verzi anglicky psané knihy The Seed of Hope in the Heart. Slepené strany A4 s obálkou z měkkého papíru, s fotografií nádherné borovice – jediné, která z přímořského lesa sedmdesáti tisíc borovic přežila.

Kniha se dá koupit v obchůdku Semena pana Teiičiho. Stojí na témže místě, kde stál před příchodem cunami. Pan Teiiči jej opravil vlastníma rukama. Vždycky je uvnitř. Opatruje sazenice ve sklenících, ověřuje významy slov ve slovníku nebo hledí z okna na obrovské staveniště: jeřáby, bagry, náklaďáky.

Planks (prkna). Kusy nějakého domu, ze kterých se dá vytvořit cedule. Ta se dá zatlouct na místo, kde kdysi stával obchod, a napsat na ni: „Já, prodavač semen, jsem naživu.“

Rubble (hromada sutin). Místo, kde se dají sebrat polámané planks a hřebíky, které poslouží k rekonstrukci obchodu. Před použitím kusů cizích domů je nutné se pomodlit a zemřelé poprosit o souhlas.

Wig (paruka). Černé vlasy nalezené během prohledávání rubble. A opodál kousek masa. Když člověk najde wig, je lepší si zakrýt oči, vrátit se do evakuačního centra a zavolat policii. Policie řekla panu Teiičimu, ať je tam zavede. Zeptal se, jestli je to wig. Odpověděli, že ne.

Ladle (naběračka). Kuchyňský nástroj, který může s bambusovou násadou sloužit jako lopata k vykopání pět metrů hluboké jímky. Pitná voda je pro nové seedlings nezbytná. Pan Teiiči chtěl, aby se do zdejší pustiny vrátila zeleň.

Pan Teiiči každý rok vydává novou verzi své knihy. Čtvrtá, rozšířená o historii města, čítá 137 stran. A vzniká pátá.

Když pan Teiiči čekal na zákazníky, začal spojovat do vět čínské znaky. Verzi v mandarínštině vydal v roce 2014. Nedávno byl na setkání se svými čtenáři na Tchaj-wanu. Když jsme se seznámili, slíbil, že napíše i polskou verzi. Přeložil úvod, pak ale usoudil, že je to příliš náročný jazyk.

Nyní zkouší, jestli slova ve španělštině bolí méně.

Cadáver (mrtvola). Patnáct tisíc osm set devadesát čtyři cadáveres v celém Tóhoku. K tomu dva tisíce pět set šedesát dva pohřešovaných. Tisíc šest set padesát šest cadáveres v Rikuzentakatě.

Ataúd (rakev). V nejlepším případě slepená z překližky. A když překližka došla, cadáver se kladla na kousek celtoviny a přikryla zbytkem. Home-made ataúd.

Cuervos (vrány). Přiletěly v dubnu. Spousta. Obrovská spousta. Některým cadáveres prý chyběly kusy tváří.

Moscas (mouchy). Přiletěly v létě. Masité a líné.

Hedor (smrad). Hedor rozkládajících se těl, hedor vlhka a hedor hnijící mořské soli. Pach léta v Rikuzentakatě.

 

Zavolej mi

V růžové zahradě na kopci stojí bílá telefonní budka. Z prosklených stěn je dobrý výhled na moře. Uvnitř je klasický černý telefon s číselníkem. Drát ovšem visí ve vzduchu.

Kaze no denwa – větrný telefon. Itaru Sasaki otevřel telefonní budku ve své zahradě ve městě Ócuči, měsíc po cunami. Každý si může přijít promluvit s těmi, kteří mu chybí.

Hosté vcházejí dovnitř jeden po druhém. K uchu zvedají sluchátko. Opírají se o zeď. Sklánějí hlavy. Možná, že mluví o sobě. Nebo se naopak ptají. Rozhovorem přenášeným obyčejným větrem tráví dlouhé minuty.

Kdo věří tomu, že v nepřipojeném telefonu není nic slyšet, nic neuslyší. Ale kdo poslouchá pozorně, možná uslyší odpověď.

Za tři roky navštívilo větrnou budku přes deset tisíc lidí. V knize vedle telefonu zanechávali vzkazy.

Kdosi napsal: „Konečně jsem řekl ,na shledanou‘.“

 

Ostrov štěstí

Pro zápis cizích výrazů nebo pro zdůraznění Japonci použí­vají zvláštní abecedu, katakanu. Její znaky jsou hranaté, jakoby vyříznuté mečem.

Když byla na Hirošimu svržena bomba, v novinách uváděli jméno města katakanou. Ve slově ヒロシマ byla obsažena hrůza oblaku ve tvaru hřibu, ohořelých těl, kůže oddělené od svalů, dýmajících ruin, vypadaných vlasů a neklidu, kdy rakovina dostihne i mě. Po březnu 2011 se katakanou začala zapisovat i Fukušima. フクシマ.

Obyvatelé prefektury začali protestovat. Nechtěli být spojováni s poskvrněnou oblastí kolem elektrárny Fukušima Daiiči. Používají druhou abecedu, hiraganu, jejíž znaky jsou oblé a ženské. ふくしま.

Hiragana je neutrální. Katakana konotuje výjimečnost.

Něco cizího, neznámého.

Lidé se snaží nepoužívat ani čínské znaky pro Fukušimu (福島). Kandži jsou poskvrněné stejně jako půda v prefektuře. V roce 2011 se znaky učili i cizinci – kvůli kontrole etiket v obchodech. Nikdo si nechtěl koupit zeleninu, ovoce či rýži z Fukušimy.

Fuku je štěstí. Šima je ostrov. Ostrov štěstí.

Published April 19, 2023
© Absynt

From Ganabre! Workshops on dying

Written in Polish by Katarzyna Boni


Translated into English by Mark Ordon

Since March 11, 2001, Ganbare! has been the most commonly repeated word in Tōhoku, the northeastern region of Japan destroyed by the tsunami that same year. It’s displayed on billboards alongside roads, printed in local newspapers, and voiced by government officials, artists, journalists, and volunteers. 

All of Japan is calling: Ganbare! 

Give it your all! Hang in there! Fight! You can do it! 

Ganbare, Tōhoku! 

The line between needing encouragement and needing help is very thin. As the Japanese would say: giri giri

Sometimes, ganbare! will motivate you to act. Sometimes, when you hear ganbare!, you feel very lonely. 

Give it your all. Hang in there. Fight. 

 

Garbage 

In 2012, garbage started to wash up on the shores of Alaska. Among the tangled mass of Styrofoam, canisters, fishing nets, and cracked beams, beach-goers found objects from a different reality. 

A plastic sandal. A porcelain bowl. A protective helmet. A lighter. A wooden figure of a warrior. A bottle of shampoo. A volleyball signed with blue marker. A child’s shoe, its laces still tied. Sharpened pencils. 

One freezing February morning, David Baxter found a yellow buoy in the sand that bore a black Chinese character, . He decided to find its owner. 

Newspapers reported how, fifteen months after the tsunami, in the city of Minamisanriku, 430 kilometers north of Tokyo, Ms. Sakiko Miura took out a bank loan and opened a new restaurant. The tsunami had wiped out her original restaurant, along with her house and the oceanfront districts of the city. Ms. Miura learned from a television program featuring David Baxter that a buoy with the name of her restaurant on it was found in Alaska. The character painted on the buoy is the first of two kanji of the name of her husband – Keigo. He died over 30 years ago, leaving Ms. Miura on her own with four children. She worked odd jobs at local restaurants. After her fortieth birthday, she took a correspondence course and finished school. When she was 50, she opened her own restaurant, Keiemeimaru, which only served specialties from the local market: fish, salmon roe, and other seafood dishes. Ms. Miura’s new restaurant is the only building standing in what was previously a residential district of Minamisanriku. Old neighbors, all scattered about in temporary housing, get together here. There is a yellow buoy standing on a table against the wall decorated with flowers. Next to it is a picture of David Baxter. David Baxter also found seven other people whose things he picked up at the beach. Other objects are waiting for their owners. Pictures are available on a web site called Tsunami Return. Among the recent patrons at Ms. Miura’s restaurant were David and his family. 

 

Dictionary of Prohibited Words 

Corpse. Fifteen thousand eight hundred ninety four corpses in all of Tōhoku. Add to that two thousand five hundred sixty two people lost. One thousand six hundred fifty six corpses in Rikuzentakata. 

Coffin. Made from plywood in the best of cases. And if they were out of plywood, the corpse was placed on a piece of cardboard and covered with another piece of cardboard. Homemade coffin

Crows. They appeared in April. Many of them. Very many of them. It seems that some of the corpses had parts of their faces missing. 

Flies. They appeared in the summer. Fat and sluggish.
Stench. The stench of decomposing bodies, the stench of the humidity and the stench of rotting sea salt. The smell of summer in Rikuzentakata. 

Mr. Teiichi sits at his desk in his store. This was once the center of Rikuzentakata. Today, it’s a construction site all around: cranes, diggers, trucks. Mr. Teiichi’s Seeds are housed in a shack with an extension made from non-matching pieces of wood; it’s the only store in the neighborhood. You really have to have a reason to come here. Aside from journalists, nearly nobody shows up. A pair of glasses with square frames slide down Mr. Teiichi’s nose. If customers aren’t coming anyways, he may as well write. He’s taking it slowly. He chooses his words carefully. He checks each one in the dictionary. Then he confirms it online and only then does he copy the prepared sentences from his notebook to the computer. 

He writes in English. There are words in Japanese that Mr. Teiichi doesn’t even want to think about, not to mention writing them down. English is safe. Mr. Teiichi does not know any English. 

Monster. The ocean wave, fifteen meters high, flinging a gray cloud into the air. As it ran rampant, the monster destroyed four thousand forty five buildings. The entire center of Rikuzentakata. 

Snakes. That’s what the waves looked like as they broke the windows in buildings and crawled further inland. 

Killer. People who were killed by it were found ten kilometers from the coast. 

Thief. It stole Mr. Teiichi’s house, store and greenhouse. The only thing it left was the debt. 

Volunteers from the Let’s Talk Foundation from Tokyo help him write. They first appeared in Rikuzentakata in November 2011 to teach the locals English. They come once a month, check the students’ progress and leave materials for studying. Mr. Teiichi attended one class. He learned English in school briefly, like everybody in Japan. But he was not a good student. The volunteers encouraged him to write down all he had experienced. He only wanted to write a single page. A short testimony of what had happened. He started to assemble words into sentences, and sentences into paragraphs. 

Instead of one page, he wrote fifty. 

He can’t stop writing about the tsunami. Although he never actually saw the tsunami. 

Providence. The house of Mr. Teiichi’s mother is thirteen kilometers away from the sea. He went there right after the earthquake to make sure that nothing had happened to her. He didn’t know that the monster, killer and thief was right behind him, only half a kilometer away. 

Seedlings. The plants which Mr. Teiichi was growing and the reason for which he wanted to turn around and go back while he was on his way to his mother’s house (see: providence), to cover them from the snow. His wife made a scene. She is usually a quiet and timid person, but on that day she did not let him return home. 

Blackout. It was the reason why the gas station en route to his mother’s house was closed. Three minutes later, the station was flooded by the tsunami. 

Mope. An activity done at night, when the power was out and Mr. Teiichi had no news about what had happened in the city center. Mr. Teiichi moped about his neighbors, his house, his store and his seedlings

Mr. Teiichi does not want to say words like corpse, remains, wreckage, or coffin out loud in Japanese. But you can’t run away from words; he repeats them unconsciously, like a mantra. If he doesn’t utter them out loud, he quietly says them to himself. He has to write them down, otherwise he’ll go crazy. Yet in a foreign language, words are also foreign. A string of meaningless letters. You can pretend they hurt less. 

Prostrate with shock. The feeling that filled Mr. Teiichi when, from the hilltop, he saw the destruction in Rikuzentakata. 

Habit. Something that tells Teiichi to listen for the whistling of the train, although he knows that the tsunami bent all the tracks out of shape, and to worry about his computer, although he knows that the wave swept it away. It’s like Mr. Teiichi’s brain did not understand what had happened. 

Identity. Something that Mr. Teiichi had lost along with his home, store, certificates, greenhouse and his seedlings, which he cultivated himself to have two different varieties of tomatoes and eggplant that grow from the same root. 

Mr. Teiichi cannot stop wondering whether the catastrophe could have been avoided. He studies the city’s history and digs through the archives for descriptions of tsunamis past. He also measures tree trunks calculates their age. Salt water kills the roots, so Mr. Teiichi believes that if the tree is older than the tsunami stories, it means the place is safe. 

Harbinger. He’s sure there was one. But people didn’t notice it. On the other hand, fishermen claimed that strange things were happening at the beginning of March. Fish were disappearing from the river. And flocks of crows flew over the houses, ominously crowing. 

Warning. There was an earthquake on March 9, and the tsunami alarm sounded right after it. But the water in the ocean rose a mere fifty centimeters, and the wave was too small to flood the seventy-thousand-pine-tree strong forest on the coast. 

Pipes. Right after the earthquake on March 11, fountains of water gushed from the pipes. Everybody was sure that the earthquake had damaged them. But that was a harbinger of the imminent catastrophe. 

In March 2012, Mr. Teiichi self-published the first version of his book, The Seed of Hope in the Heart, in English. It consists of A4-sized pages glued together and a thin cover adorned with a picture of a wonderful pine tree – the SOLE survivor of the seaside forest where seventy thousand trees had been growing before. The book is available for purchase at Mr. Teiichi’s Seed store. The store is in the same place it had been before the tsunami. Mr. Teiichi rebuilt it with his own hands. He’s always there. He looks after the seedlings in the greenhouses, checks the meaning of words in the dictionary or stares out the window at the enormous construction site with its cranes, diggers, and trucks. 

Planks. Fragments of somebody’s home, which you can use to make a sign saying “It’s me, the seed salesman. I’m alive” and pitch it in the spot where your store used to be. 

Rubble. The place where you pull out broken planks and nails that you use to rebuild your store. Before you use the fragments of other people’s homes, you need to say a prayer to ask the deceased owners for their approval. 

Wig. Black hair found while searching through the rubble. Along with a piece of meat next to it. If you find a wig, it’s best to cover your eyes, go back to the evacuation center and call the police. The police asked Mr. Teiichi to show them where he had found it. He asked if it was a wig. They replied it wasn’t. 

Ladle. A kitchen utensil which, when combined with a piece of bamboo, can be used as a shovel to dig a well five meters deep. Fresh water is needed for the new seedlings. Mr. Teiichi wanted to make the barren emptiness green again. 

Mr. Teiichi publishes a new version of the book each year. The fourth edition, enriched with the history of the city, is 137 pages long. The fifth one is in the works. 

While waiting for customers, Mr. Teiichi started to write Chinese characters and combine them into sentences. The Mandarin version of his book came out in 2014. Not too long ago, he paid a visit to his readers in Taiwan. When we met, he promised that he’d try to write in Polish as well. He translated the introduction to the book and figured that the language was too difficult after all. 

Now he’s checking to see whether words written in Spanish are less painful. 

Cadáver (corpse). Fifteen thousand eight hundred ninety four cadáveres in all of Tōhoku. Add to that two thousand five hundred sixty two people lost. One thousand six hundred fifty six cadáveres in Rikuzentakata. 

Ataúd (coffin). Made from plywood in the best of cases. And if they were out of plywood, the cadáver was placed on a piece of cardboard and covered with another piece of cardboard. A homemade ataúd

Cuervos (crows). They appeared in April. Many. Very many. It seems that some of the cadáveres had parts of their faces missing. 

Moscas (flies). They appeared in the summer. Fat and sluggish.
Hedor (stench). The hedor of decomposing bodies, the hedor of the humidity and the hedor of rotting sea salt. The smell of summer in Rikuzentakata. 

 

Call Me 

There are plenty of pictures of it online. It’s a white telephone booth, standing in a rose garden on a hill. Inside, the glass walls offer a nice ocean view. There’s a classic black telephone with a rotary dial. The cable sways in the wind. 

Kaze no denwa – the wind telephone. Itaru Sasaki set up the booth in his garden in the town of Ōtsuchi, a month after the tsunami. Anybody can come to have a chat with the people they miss. 

Visitors enter the booth, one at a time. They pick up the receiver and put it to their ear. They lean against the wall. They hang their head. Maybe they talk about themselves. Or maybe they just ask questions. They spend many long minutes engaged in a conversation that’s carried by the wind. 

If you are convinced that you won’t hear a thing in a phone that isn’t connected, you never will. But if you listen very carefully, you just might get an answer. 

All the newspapers, big and small and not only in Japan, wrote about the wind booth. Over ten thousand people visited it in the course of three years. They would leave notes in an open book placed next to the phone. 

Somebody wrote: “I finally said goodbye.”

 

The Island of Happiness 

If the Japanese need to write a foreign word or emphasize something in a sentence, they use a special alphabet: katakana. The syllables are boxy and angular, as if they were slashed with a sword.

When the bomb fell on Hiroshima, newspapers printed the name of the city using katakana. The word ヒロシマ held the entire horror of the mushroom-shaped cloud, incinerated human remains, skin separated from the muscles, smoking ashes, hair loss and our anxiety as to when we will fall victim to cancer. After March 2011, the name “Fukushima” was increasingly being presented in katakana. フクシマ.

Residents of the prefecture protested. They did not want to be associated with the contaminated zone surrounding the Fukushima Daiichi plant. They prefer to use a different alphabet: hiragana. Syllables in hiragana have soft feminine shapes: ふくしま.

Hiragana is neutral. Katakana suggests something exceptional.

Something foreign, something unknown.

They also avoid using the Chinese characters (or kanji) for “Fukushima” (福島). The kanji have become contaminated in very much the same way as the soil in the prefecture. In 2011, even foreigners were memorizing them, to check labels on products. Nobody wanted to buy vegetables, fruit or rice from Fukushima.

Fuku means happiness. Shima is island. The Island of Happiness. 

Published April 19, 2023
© Open Letter Books

From Ganbare! Workshops des Sterbens

Written in Polish by Katarzyna Boni


Translated into German by Barbara Sauser

Ganbare! Kein anderes Wort wiederholt man in Tōhoku – jener von einem Tsunami verwüsteten Region im nordöstlichen Japan – seit dem 11. März 2011 öfter.

Es steht auf Tafeln entlang der Straßen, wird in Lokalzeitungen gedruckt und von Regierungsvertretern, Kunstschaffenden, Journalistinnen und Volontären ausgesprochen.

Ganz Japan ruft: Ganbare!

Gebt alles! Haltet durch! Kämpft! Ihr schafft es!

Ganbare Tōhoku!

Die Grenze zwischen dem Bedürfnis, angespornt zu werden, und dem Bedürfnis, Hilfe zu bekommen, ist hauchdünn. In Japan würde man sagen: Giri giri.

Manchmal motiviert ganbare! zum Handeln. Manchmal fühlt man sich einsam und verlassen, wenn man es hört.

Gib alles! Halte durch! Kämpfe!

 

MÜLL

2012 wurde nach und nach Müll an die Küsten Alaskas geschwemmt. Strandbesucher fanden im Durcheinander aus Styropor, Kanistern, Fischernetzen und zerbrochenen Balken Gegenstände aus einer anderen Realität.

Eine Plastiksandale. Eine Schüssel aus Porzellan. Ein Schutzhelm.

Ein Feuerzeug.

Eine kleine Kriegerfigur aus Holz. Eine Flasche Shampoo.

Einen mit blauem Filzstift signierten Volleyball. Einen Kinderschuh mit gebundenen Schnürsenkeln.

Angespitzte Buntstifte.

An einem frostigen Februartag fand David Baxter auf dem Sand eine gelbe Boje mit einem schwarzen chinesischen Schriftzeichen: .

Er beschloss herauszufinden, wem sie gehörte.

Fünfzehn Monate später berichteten Zeitungen, dass in der Stadt Minamisanriku, 430 Kilometer nördlich von Tokio, eine gewisse Sakiko Miura mithilfe eines Kredits der Bank ein neues Restaurant eröffnet hatte. Das ursprüngliche war vom Tsunami weggeschwemmt worden. Genauso wie Miuras Haus und die am Meer gelegenen Viertel der Stadt. Dass in Alaska eine Boje mit dem Namen ihres Restaurants gefunden worden war, erfuhr Miura aus einer Fernsehsendung, in der David Baxter auftrat.

Das Zeichen auf der Boje, , »Kei«, ist das erste Kanji des Namens ihres Mannes, Keigo. Er ist vor über dreißig Jahren gestorben. Die Frau blieb allein mit vier Kindern zurück, verdiente ihr Geld in den örtlichen Kneipen. Mit über vierzig machte sie im Fernstudium Abitur. Als sie fünfzig war, eröffnete sie ein eigenes Restaurant, Keimei-maru, in dem sie ausschließlich Spezialitäten vom örtlichen Markt servierte: Meeresfrüchte, Lachskaviar und Fisch.

Sakiko Miuras wiederaufgebautes Restaurant war das einzige Gebäude im früheren Wohnviertel von Minamisanriku. Hier treffen sich ehemalige Nachbarn, die verstreut in provisorischen Siedlungen leben. An der Wand, auf einem blumengeschmückten Tisch, liegt die gelbe Boje. Daneben ein Foto von David Baxter.

David Baxter machte weitere sieben Personen ausfindig, deren Sachen er am Strand gefunden hatte. Andere warten noch auf ihre Eigentümer, Fotos davon kann man sich auf der Website www.tsunamireturn.com ansehen.

Neulich befanden sich unter Miuras Gästen David und seine Familie.

 

WÖRTERBUCH DER VERBOTENEN WÖRTER

Corpse (Leiche). Fünfzehntausendachthundertvierundneunzig corpses in ganz Tōhoku. Dazu zweitausendfünfhundertzweiundsechzig Vermisste. Tausendsechshundertsechsundfünfzig corpses in Rikuzentakata.

Coffin (Sarg). Im besten Fall aus Sperrholz zusammengeklebt. Wenn es kein Sperrholz mehr gab, legte man die corpses auf ein Stück Karton und deckte sie mit einem zweiten Stück zu. Home-made coffin.

Crows (Krähen). Sie tauchten im April auf. In großer Zahl. In riesiger Zahl. Manchen corpses sollen Teile des Gesichts gefehlt haben.

Flies (Fliegen). Sie tauchten im Sommer auf. Dick und träge.

Stench (Gestank). Stench nach Verwesung, stench nach Feuchtigkeit und stench nach verrottendem Meersalz. Der Geruch des Sommers in Rikuzentakata.

Teiichi sitzt in seinem Laden am Schreibtisch. Früher befand sich hier das Ortszentrum von Rikuzentakata. Heute wird rundherum gebaut: Kräne, Bagger, Lastwagen. Teiichis Saatguthandlung – eine aus Holzstücken zusammengezimmerte Hütte mitsamt Anbau – ist weit und breit der einzige Laden. Es braucht einen guten Grund, um hierher zu kommen. Außer Journalisten taucht beinahe niemand auf. Das eckige Brillengestell rutscht Teiichi auf die Nase. Kunden kommen ohnehin keine, also kann er genauso gut schreiben. Es kostet ihn viel Zeit. Sorgfältig wählt er Wort um Wort. Schlägt jedes im Wörterbuch nach. Kontrolliert es im Internet und überträgt erst dann die fertigen Sätze aus dem Heft in den Rechner.

Er schreibt auf Englisch. Im Japanischen gibt es Wörter, an die Teiichi nicht einmal denken will, geschweige denn sie aufschreiben.

Englisch ist ungefährlich. Teiichi versteht kein Englisch.

Monster (Ungeheuer). Fünfzehn Meter hohe Meereswelle, die eine graue Wolke aufwirbelt. Das monster ist ausgeflippt und hat viertausendundfünfundvierzig Gebäude zerstört. Das ganze Zentrum von Rikuzentakata.

Snakes (Schlangen). So sehen die Wellen aus, die die Fenster von Gebäuden eindrücken und ins Landesinnere kriechen.

Killer (Mörder). Von ihm getötete Menschen wurden in bis zu zehn Kilometern Distanz von der Küste gefunden.

Thief (Dieb). Er nahm Teiichi das Haus, den Laden und das Treibhaus. Ließ nur die Schulden liegen.

Beim Schreiben helfen ihm Freiwillige der Let’s Talk Foundation aus Tokio. Sie tauchten im November 2011 in Rikuzentakata auf, um Einheimischen Englischunterricht zu geben. Einmal im Monat kommen sie, überprüfen die Fortschritte und bringen weiteren Lernstoff. Teiichi ging nur einmal hin. Englisch lernte er irgendwann in der Schule, wie jede und jeder in Japan. Aber er war kein guter Schüler. Die Freiwilligen ermutigten ihn, seine Erlebnisse festzuhalten. Er wollte eine Seite schreiben. Kurz berichten, was passiert war. Er fügte Wörter zu Sätzen zusammen, Sätze zu Abschnitten. Statt einer Seite schrieb er fünfzig.

Er kann nicht aufhören, über den Tsunami zu schreiben. Obwohl er ihn gar nicht gesehen hat.

Providence (Vorsehung). Das Haus der Mutter von Teiichi, dreizehn Kilometer vom Meer entfernt. Er fuhr unmittelbar nach dem Erdbeben hin, um nachzusehen, ob seiner Mutter nichts passiert war. Ohne dass er es wusste, folgten ihm in einem halben Kilometer Abstand das monster, der killer und der thief.

Seedlings (Setzlinge). Die Pflanzen, die Teiichi züchtete und zu denen er nach dem Abstecher zu seiner Mutter zurückkehren wollte (siehe Providence), um sie vor Schnee zu schützen. Seine Frau schalt ihn aus. Gewöhnlich ist sie ein stilles Mäuschen, aber an diesem Tag erlaubte sie ihm nicht, nach Hause zurückzukehren.

Blackout (Stromausfall). Verunmöglichte es, auf dem Weg zum Haus seiner Mutter Benzin zu tanken. Drei Minuten später wurde die Tankstelle vom Tsunami überflutet.

To mope (dunklen Gedanken nachhängen). Tätigkeit, der Teiichi in jener Nacht nachging, in der es keinen Strom gab und er keine Informationen darüber hatte, was im Zentrum passiert war. Teiichis dunkle Gedanken betrafen die Nachbarn, das Haus, den Laden und die seedlings.

Wörter wie Leiche, Überreste, Schlachtfeld, Sarg will Teiichi nicht auf Japanisch aussprechen. Wörtern kann man jedoch nicht entrinnen, und so wiederholt er sie reflexartig, wie ein Mantra. Wenn nicht laut, dann leise für sich. Man muss sie aufschreiben, sonst verliert man den Verstand. Und in einer Fremdsprache sind auch die Wörter fremd.

Eine Abfolge nichts bedeutender Buchstaben. Man kann so tun, als schmerzten sie weniger.

To prostrate with shock (niedergeschmettert sein). Das Gefühl, das Teiichi überkam, als er von einer Anhöhe aus das zerstörte Rikuzentakata erblickte.

Habit (Gewohnheit). Etwas, das Teiichi dazu anhält, zu horchen, ob ein Zug pfeift, obwohl er weiß, dass der Tsunami die Gleise verformt hat, und sich um seinen Rechner zu sorgen, obwohl er weiß, dass die Welle ihn mitgenommen hat. Als ob Teiichis Gehirn nicht begriffen hätte, was passiert ist.

Identity (Identität). Etwas, das Teiichi zusammen mit dem Haus, dem Laden, den Urkunden, dem Treibhaus und seinen seedlings verloren hat, die er so züchtete, dass aus ein und derselben Wurzel zwei verschiedene Tomaten- und Auberginensorten wuchsen.

Teiichi überlegt unaufhörlich, ob man die Katastrophe hätte vermeiden können. Er forscht zur Stadtgeschichte, sucht in Archiven nach Beschreibungen früherer Tsunamis. Er misst auch Baumstämme aus, um ihr Alter zu berechnen. Salzwasser tötet die Wurzeln. Ist ein Baum älter als die Tsunsamigeschichten, bedeutet das Teiichis Meinung nach, dass der Ort sicher ist.

Harbinger (Vorbote). Bestimmt gab es welche. Nur dass die Menschen sie nicht wahrnahmen. Auch wenn Anfang März Fischer berichteten, dass Merkwürdiges vor sich gehe. Die Fische seien aus dem Fluss verschwunden. Und über den Häusern flogen Schwärme von crows und krähten furchterregend.

Warning (Warnung). Das Erdbeben vom 9. März, nach dem ein Tsunami-Alarm erklang. Das Wasser im Ozean stieg um fünfzig Zentimeter, die Welle war zu schwach, um den Küstenwald aus siebzigtausend Kiefern zu überfluten.

Pipes (Röhren). Direkt nach dem Erdbeben vom 11. März spritzten Fontänen aus den pipes. Man dachte, sie hätten durch die Erschütterungen Schaden genommen. Es handelte sich jedoch um einen harbinger der heraufziehenden Katastrophe.

Im März 2012 veröffentlichte Teiichi im Selbstverlag die erste, englisch geschriebene Version seines Buches The Seed of Hope in the Heart. Zusammengeklebte A4-Seiten in einem dünnen Einband, darauf das Foto einer wunderschönen Kiefer – dem einzigen der siebzigtausend Bäume des Küstenwaldes, der überlebt hat.

Man erhält das Buch in Teiichis Saatguthandlung. Der Laden befindet sich genau dort, wo er schon vor dem Tsunami war. Teiichi hat ihn eigenhändig wiederaufgebaut. Er hält sich immer dort auf. Kümmert sich um die Setzlinge in den Treibhäusern, schlägt im Wörterbuch Wörter nach oder starrt durch das Fenster auf die riesige Baustelle: Kräne, Bagger, Lastwagen.

Planks (Bretter). Bruchstücke des Hauses von irgendjemandem, aus denen man ein Schild zusammenzimmern und es dort einschlagen kann, wo man einst einen Laden besaß. Darauf die Mitteilung: »Ich bin’s, der Saatgutverkäufer. Ich lebe.«

Rubble (Trümmerhaufen). Ort, wo man zerbrochene planks und Nägel holt, zum Wiederaufbau des Ladens. Vor dem Verwenden von Bruchstücken fremder Häuser sollte man beten und die verstorbenen Eigentümer um ihr Einverständnis bitten.

Wig (Perücke). Schwarzes Haar, gefunden während des Durchstöberns eines rubble. Daneben ein Stückchen Fleisch. Wenn man eine wig findet, hält man sich besser die Augen zu, kehrt zum Evakuierungszentrum zurück und ruft die Polizei. Die Polizei forderte Teiichi auf, die Stelle zu zeigen. Er wollte wissen, ob es eine wig sei. Sie verneinten.

Ladle (Schöpfkelle). Küchenutensilie, die, an einen Bambusstab gebunden, als Schaufel zum Ausheben eines fünf Meter tiefen Brunnens dient. Für neue seedlings braucht es Süßwasser. Teiichi möchte, dass die Einöde wieder grün wird.

Jedes Jahr veröffentlicht Teiichi eine neue Version seines Buches. Die neueste, erweitert um die Geschichte der Stadt, ist 137 Seiten lang. Gerade entsteht die fünfte.

Während er auf Kunden wartete, begann Teiichi chinesische Zeichen zu Sätzen zusammenzufügen. 2014 veröffentlichte er die Version in Mandarin. Vor Kurzem war er zu Gast bei seinen Lesern in Taiwan. Als wir uns trafen, versprach er, dass er auch versuchen würde, auf Polnisch zu schreiben. Er übersetzte die Einleitung, befand die Sprache jedoch für zu schwierig.

Jetzt überprüft er, ob Spanisch geschriebene Wörter weniger schmerzen.

Cadáver (Leiche). Fünfzehntausendachthundertvierundneunzig cadáveres in ganz Tōhoku. Dazu zweitausendfünfhundertzweiundsechzig Vermisste. Tausendsechshundertsechsundfünfzig cadáveres in Rikuzentakata.

Ataúd (Sarg). Im besten Fall aus Sperrholz zusammengeklebt. Wenn es kein Sperrholz mehr gab, legte man die cadáveres auf ein Stück Pappe und deckte sie mit einem zweiten Stück zu. Home-made ataúd.

Cuervos (Krähen). Sie tauchten im April auf. In großer Zahl. In riesiger Zahl. Manchen cadáveres sollen Teile des Gesichts gefehlt haben.

Moscas (Fliegen). Sie tauchten im Sommer auf. Dick und träge.

Hedor (Gestank). Hedor nach Verwesung, hedor nach Feuchtigkeit und hedor nach verrottendem Meersalz. Der Geruch des Sommers in Rikuzentakata.

 

RUF MICH AN

Man kann im Internet Bilder davon finden. Auf einer Anhöhe, in einem Rosengarten, steht eine weiße Telefonzelle. Durch die verglasten Wände sieht man auf das Meer. Im Innern steht ein klassisches schwarzes Telefon mit einer Wählscheibe. Sein Kabel baumelt im Wind. Kaze no denwa – ein Windtelefon. Einen Monat nach dem Tsunami stellte Itaru Sasaki in der Stadt Ōtsuchi das Häuschen in seinem Garten auf. Alle können herkommen und mit den Menschen telefonieren, die ihnen fehlen.

Die Besucherinnen und Besucher gehen einzeln hinein. Heben den Hörer ans Ohr. Lehnen sich an die Wand.

Senken die Köpfe. Vielleicht erzählen sie von sich. Vielleicht stellen sie nur Fragen. Sie verbringen lange Minuten im vom Wind getragenen Gespräch.

Wer glaubt, dass man in einem nirgends angeschlossenen Telefon nichts hört, der hört tatsächlich nichts.

Wer hingegen aufmerksam lauscht, hört vielleicht eine Antwort. Größere und kleinere Zeitungen berichteten in Japan und anderswo über das Häuschen der Winde. In drei Jahren besuchten es mehr als zehntausend Personen. 

Sie hinterließen Einträge in einem Buch, das neben dem Telefon lag.

Jemand schrieb: »Ich habe endlich ›auf Wiedersehen‹ gesagt.« 

 

INSEL DES GLÜCKS

Um Fremdwörter zu schreiben oder in einem Satz etwas zu betonen, wird in Japan ein spezielles Alphabet verwendet. Katakana. Kantige Silbenzeichen, wie mit dem Schwert gehauen.

Als in Hiroshima die Bombe fiel, schrieben die Zeitungen den Ortsnamen in Katakana. Darin fand der ganze Horror Platz, die pilzförmige Wolke, die verkohlten Leichen, die Haut, die sich vom Fleisch löste, die rauchenden Brandherde, die ausfallenden Haare und die Sorge, ob und wann ich an Krebs erkranke. Nach den Ereignissen vom März 2011 wurde »Fukushima« oft in Katakana geschrieben. フクシマ.

Die Bevölkerung der Präfektur protestierte. Man wollte nicht mit der verseuchten Zone rund um das Kraftwerk Fukushima Daiichi in Verbindung gebracht werden. Lieber verwendete man ein anderes Alphabet, Hiragana, dessen Silbenzeichen aus weichen, weiblichen Formen bestehen. ふくしま.

Hiragana ist neutral. Katakana suggeriert Einzigartigkeit. 

Etwas Fremdes, Unbekanntes.

Vermieden werden auch die chinesischen Zeichen für »Fukushima« (福島). Die Kanji wurden genauso verseucht wie der Boden der Präfektur. Sogar im Ausland prägte man sich 2011 die Zeichen ein – um die Etiketten der Lebensmittel überprüfen zu können. Niemand wollte Gemüse, Obst oder Reis aus Fukushima kaufen.

Fuku bedeutet Glück. Shima bedeutet Insel. Insel des Glücks.

Published April 19, 2023
© Specimen

From がんばれ! 死との向き合い方

Written in Polish by Katarzyna Boni


Translated into Japanese by Ayano Shibata

がんばれ! 2011年3月11日以降、津波の被害を受けた日本の東北地方で最もよく繰り返された言葉だ。

沿道の看板に書かれ、地方紙に印刷され、政府の代表者、アーティスト、ジャーナリスト、ボランティアたちが口にする。

日本全国が叫ぶ。がんばれ!

全力を尽くせ! 持ちこたえろ! 戦え! 君たちならできる!

がんばれ東北!

励ましが必要なときと助けが必要なときの境目は紙一重だ。日本人ならこう言うだろう。ぎりぎり、と。

がんばれ!がやる気を促すときもある。がんばれ!と聞くと、とても寂しい気分になるときもある。

 全力を尽くせ! 持ちこたえろ! 戦え!

 

ごみ

 2012年、アラスカ沿岸にごみが流れ着きはじめた。発泡スチロール、ドラム缶、漁網、折れた梁がもつれた塊の中に、日光浴客は別の現実から来た物たちを見つけた。

 プラスティックのサンダル。 磁器の茶碗。 防護ヘルメット。

ライター。

武士の木像。シャンプーのボトル。

青のサインペンで寄せ書きされたバレーボール。 紐が結ばれた子供靴。

削った鉛筆。

 凍えるような 二月のある日、デイヴィッド・バクスターは砂の中から「慶」という漢字が黒く書かれた黄色い浮き球を拾い上げた。

その持ち主を探すことにした。

 新聞報道によると、15か月後、東京から北に430キロメートル離れた南三陸町で、三浦さき子さんは銀行からお金を借りて新しいレストランを開いた。最初の店は津波にさらわれた。三浦さんの自宅と町の沿岸地域と同様に。レストランの名が入った浮き球がアラスカで見つかったことを、三浦さんはデイヴィッド・バクスターが出演したテレビ番組で知った。

 浮き球に描かれた「慶」という漢字は、夫の名、慶吾の一文字目だ。慶吾さんは30年以上前に亡くなった。4人の子供と共に残されたさき子さんは地元の飲食店で働いた。40歳を過ぎてから通信制高校を卒業した。50 歳のとき、自分のレストラン「慶明丸」を開いた。そこでは、もっぱら地元の特産品である魚介類やイクラを提供した。

 三浦さんが再建したレストランは南三陸町の旧住宅地に立つ唯一の建物だ。仮設住宅に散らばった、かつての隣人たちがここに集う。壁際の、花で飾られたテーブルの上に黄色い浮き球がある。その横にはデイヴィッド・バクスターさんの写真。

 デイヴィッド・バクスターは海岸で拾った物たちの持ち主をさらに7人見つけた。持ち主を待っている物はまだまだある。それらの写真は「津波リターン」のサイトで見ることができる。

 最近、三浦さんのレストランをデイヴィッドとその家族が訪れた。

 

禁句辞典

Corpse(死体)。東北全体で1万5894のcorpses。加えて行方不明者2562人。陸前高田では1656のcorpses

 Coffin(棺)。せいぜいよくて合板を接着したもの。合板も足りないときは、corpseは段ボールの上に置かれ、もう1枚の段ボールで覆われた。Home-made coffin

 Crows(カラス)。4月に現れた。たくさん。とてもたくさん。顔の一部が欠けたcorpsesもあったという話だ。

 Flies(ハエ)。夏に現れた。太っていて鈍重。

 Stench(悪臭)。腐敗する死体のstench、湿気のstench、腐った海の塩のstench。陸前高田の夏のにおい。

 貞一さんは自分の店の机の後ろに座っている。かつてここは陸前高田の中心街だった。いまでは周囲一帯が建設現場だ。クレーン、油圧ショベル、トラック。貞一さんの「たね屋」――バラバラな木材で建てた増築部のある小屋――はこの地域唯一の店だ。ここに来るには理由がないといけない。記者以外にはほとんどだれも現れない。四角いフレームの眼鏡が貞一さんの鼻にずり落ちる。どうせ客が来ないなら、書いた方がいいのかもしれない。作業はゆっくりと進む。慎重に言葉を選ぶ。一語一語、辞書で調べる。さらにインターネットで確認して、完成した文をようやくノートからパソコンに書き写す。

 英語で書いている。日本語には、貞一さんが考えるのも嫌な言葉、ましてや書きたくない言葉がある。

 英語なら安全だ。貞一さんは英語がよくわからない。

 Monster(怪物)。高さ15メートルの波が灰色の雲を空中に舞い上げる。荒れ狂ったmonsterは4045棟の建物を破壊した。陸前高田の中心部全体を。

 Snakes(蛇)。建物の窓を割って内陸に忍び寄る波の様子。

 Killer(人殺し)。殺された人々は海岸から10キロ離れた場所で発見された。

 Thief(泥棒)。貞一さんの自宅兼店舗、育苗ハウスを奪い取った。借金だけを残して。

 貞一さんの執筆を手伝っているのは、東京のはなそう基金Let’s Talk Foundationのボランティアたちだ。彼らは2011年11月に陸前高田にやって来て、地元の人々に英語を教えはじめた。月に一度通ってきては、上達具合を確かめ、その先の勉強のための資料を置いていく。貞一さんはある授業に出た。日本ではだれもがそうだが、英語は昔、学校で習った。でも出来の良い生徒ではなかった。ボランティアから自分の経験を書くよう勧められた。貞一さんは1ページ書こうとした。何が起きたのかについての短い証言を。単語を綴って文に、文を連ねて段落にしていった。そうやって1ページではなく50ページ書き上げた。

 津波について書くのをやめられない。津波を見たわけでもないのに。

 Providence(摂理)。貞一さんの母親の家は海から13キロのところにある。地震の直後に母親が無事かどうか車で見に行った。Monsterkillerthiefが0.5キロ背後に迫っていることを知らなかった。

 Seedlings(苗木)。貞一さんが育てていた植物。母親の家に行く途中(Providence参照)、それらに雪囲いをするために引き返そうとした。妻が猛反対した。普段はおとなしいのに、その日にかぎって家に帰らせてくれなかった。

 Blackout(停電)。母親の家に行く途中、ガソリンスタンドが使えなかった。 3分後、ガソリンスタンドは津波にのまれた。

 To mope(暗い考えに沈む)。電気がつかない夜になされた行為。町の中心部がどうなったのか、まったく情報がなかった。貞一さんは近所の人たちや、家や店やseedlingsについてmopeした。

 貞一さんは、死体、遺骨、被災地、棺といった言葉を日本語で口にしたくない。でも言葉からは逃げられず、それらをマントラのように無意識に繰り返している。声に出してでなければ、頭の中でこっそりと。それらを書きとめなくては、さもないと狂ってしまう。外国語で書けば言葉もわからない。意味不明の文字列。痛みが少ないふりをすることができる。

 To prostrate with shock(打ちひしがれる)。破壊された陸前高田を丘から見下ろしたとき、貞一さんを満たした感情。

 Habit(習慣)。津波で線路が曲がったと知っていても電車の汽笛に耳をすますよう、波にさらわれたと知っていてもパソコンのことを心配するよう、貞一さんに命ずるもの。まるで貞一さんの脳が起こったことを理解していないかのように。

 Identity(自己同一性)。自宅兼店舗、証明書、育苗ハウスと共に、1本の根から2種類のトマトとナスが育つよう自ら育てたseedlingsと共に、貞一さんが失ったもの。

 貞一さんは、災害を避けられたかどうか考え続けている。町の歴史を調べ、記録文書で過去の津波に関する記述を探す。木の幹を測定し、その年齢を計算する。塩水は根を枯らす。もしその木が津波の記録よりも古かったら、貞一さんによれば、その場所は安全というしるしなのだ。

 Harbinger(前兆)。確かにあった。ただし人間はそれに気づかなかった。3月の初め、変なことが起きていると漁師たちが言っていた。魚が川から消えた。そして、crowsの群れが不吉な鳴き声を上げて家々の上を飛んだ。

 Warning(警報)。3月9日の地震のあとで津波警報が鳴った。海面が50センチメートル上昇したが、沿岸にある7万本の松林を浸水するには波は弱すぎた。

 Pipes(管)。3月11日の地震の直後、水道管から水が噴き出した。だれもが地震の揺れで壊れたのだと思った。だがそれは来るべき大惨事のharbingerだった。

 2012年3月、貞一さんは英語で書いた著書『The Seed of Hope in the Heart(心に希望の種を)』の初版を自費出版した。A4判のページを糊付けし、薄い表紙には奇跡の一本松――7万本が生えていた海岸の松原のうち唯一助かった木――の写真が載っている。

 この本は貞一さんの種苗店で購入できる。店は津波前と同じ場所にある。貞一さんはこの店を自らの手で再建した。いつも店内にいる。温室で苗木の世話をしたり、辞書で単語の意味を調べたり、広大な工事現場を窓から眺めたりしている。クレーン、油圧ショベル、トラック。

 Planks(板)。だれかの家の断片――それで看板をこしらえて、かつて店があった場所に立てることができる。「私、たね屋です。生きています」と書いて。

 Rubble(瓦礫)。店を建て直すのに使う、折れたplanksや釘を抜き出してくる場所。他人の家の断片を使う前には、亡くなった所有者の許可を求めて祈る必要がある。

 Wig(かつら)。Rubbleの探索中に見つかった黒髪。そばには肉片。Wigが見つかったら、目を覆って避難所に戻り、警察に通報した方がよい。警察は貞一さんにその場所を指し示すよう言った。貞一さんは、それはwigかと尋ねた。違う、と言われた。

 Ladle(おたま)。竹に取り付けてシャベルとして、深さ5メートルの井戸を掘るための台所用具。新しいseedlingsには淡水が必要だ。貞一さんは不毛な空間に緑が戻ってくるようにしたかった。

 貞一さんは毎年、自著の新版を出す。第4版は町の歴史が加筆されて、137ページになった。第5版をいま制作中だ。

 客を待ちながら、貞一さんは漢字で文章を書きはじめた。2014年に中国語版を出した。最近、台湾の読者たちを訪問した。わたしたちが会ったとき、彼はポーランド語でも書いてみると約束してくれた。でも、本の序文を翻訳して、やはり難しすぎる言語だと判断した。

 いまは、スペイン語で書いた言葉の方が痛みが少ないかどうか調べている。

 Cadáver(死体)。東北全体で1万5894のcadáveres。加えて行方不明者2562人。陸前高田では1656のcadáveres

Ataúd(棺)。せいぜいよくて合板を接着したもの。合板も足りないときは、cadáverは段ボールの上に置かれ、もう1枚の段ボールで覆われた。Home-made Ataúd

 Cuervos(カラス)。4月に現れた。たくさん。とてもたくさん。顔の一部が欠けたcadáveresもあったという話だ。

 Moscas(ハエ)。夏に現れた。太っていて鈍重。

 Hedor(悪臭)。腐敗する死体のhedor、湿気のhedor、腐った海の塩のhedor。陸前高田の夏のにおい。

 

私に電話してください

 インターネットでその写真を見ることができる。丘の上のバラ園の中に白い電話ボックスが立っている。ガラスの壁越しに海が見渡せる。中にはダイヤル式の古風な黒電話。そのコードは風に揺れている。風の電話。佐々木格さんは津波からひと月後、大槌町の自宅の庭に電話ボックスを開設した。だれでもここに来て、恋しい人に話しかけることができる。

 客はひとりずつ中に入る。受話器を耳に当てる。壁にもたれる。頭を垂れる。自分のことを話しているのかもしれない。あるいはただ質問しているだけかも。風が運ぶ会話に長い時間を過ごす。

 線がつながっていない電話では何も聞こえないと信じている人には何も聞こえない。

 注意深く耳を澄ます人には、答えが聞こえるかもしれない。この電話のことは、日本に限らず、あちこちの新聞が報じた。3年間で1万人以上が風の電話を訪れた。彼らは電話の横に置かれたノートにメモを残した。

 だれかがこう書いている。「ついに『さようなら』と言えました」と。

 

幸せの島

 文中で外来語や何か強調したいことを書く場合、日本人は特別なアルファベットを使う。カタカナ。その音節は、まるで刀で切り取ったかのように角ばっている。

 広島に原爆が落ちたとき、新聞はこの町の名をカタカナで書いた。ヒロシマという言葉には、きのこ形の雲、燃えた死体、筋肉から剝がれる皮膚、煙る焼け跡、抜ける毛髪、そして、いつ私も癌にかかるのかという不安、そうしたすべての恐怖が含まれていた。2011年3月以降、「福島」をカタカナで表記するようになった。フクシマ。

 福島県民は抗議した。自分たちを福島第一原発周辺の汚染地域と関連づけられたくなかったのだ。彼らはもうひとつのアルファベット、ひらがなを使うことを好む。その音節は柔らかい女性的な形をしている。ふくしま。

ひらがなは中立だ。カタカナは特異性を示唆する。何かよそのもの、見知らぬものを。

 漢字の「福島」も避ける。県内の土地と同じように漢字も汚染されてしまった。 2011年には外国人でさえ製品ラベルを調べるために、この漢字二文字を暗記した。福島産の野菜や果物や米を買おうとする者はいなかった。

 フクは幸せ。シマは島。幸せの島。

Published April 19, 2023
© Specimen


Other
Languages
Polish
Czech
English
German
Japanese

Your
Tools
Close Language
Close Language
Add Bookmark